Wydawca treści Wydawca treści

Zwierzęta

Co zrobić kiedy natrafimy w lesie na martwe lub ranne zwierzę? Ukąsiła mnie żmija – co teraz? Potrąciłem samochodem zwierzę. Co robić? – odpowiedzi na te i inne pytania.

Natrafiłem w lesie na martwe zwierzę. Co robić?

Jeśli znajdziesz w lesie padłe zwierzę lub nawet jego część, niezależnie od tego czy jest to zwierzę domowe czy dzikie, nie przechodź obok niego obojętnie. Śmierć zwierzęcia może być skutkiem choroby zakaźnej. Truchła nie wolno dotykać ani tym bardziej zabierać.

Jeśli znajdziesz w lesie padłe zwierzę, powiadom urząd gminy, a następnie nadleśnictwo.

Koniecznie trzeba powiadomić urząd gminy, a następnie nadleśnictwo; ewentualnie policję, jeśli jest już wieczór. Usunięcie i utylizacja martwych zwierząt jest obowiązkiem gminy. Nadleśnictwo należy powiadomić dlatego, bo ubytek zwierzyny w obwodzie powinien zostać uwzględniony w planach łowieckich. Leśnicy sprawdzą także przyczynę śmierci zwierzęcia i - w razie potrzeby - zawiadomią inne służby, np. inspekcję weterynaryjną.

Natrafiłem w lesie na ranne zwierzę. Co robić?

Pomocy można szukać u leśników, choć najlepiej powiadomić o tym urząd gminy. To gmina ma bowiem zgodnie z ustawą o ochronie zwierząt obowiązek opieki nad wszystkimi zwierzętami: i domowymi (bezdomnymi), i dzikimi – zapewnienia im ewentualnego schronienia czy opieki weterynaryjnej. W tym zakresie gmina może liczyć na współpracę i pomoc ze strony członków Polskiego Związku Łowieckiego, których zobowiązują do tego przepisy.

Leśnicy oczywiście chętnie doradzą, jak zachować się przy zetknięciu z rannym zwierzęciem oraz pomogą w nawiązaniu kontaktu z gminnymi urzędnikami i weterynarzami.

Natrafiłem w lesie na młode zwierzę, które wygląda na porzucone przez matkę. Co robić?

Praktycznie wszystkie zgłoszone wypadki znalezienia „porzuconego" młodego zwierzęcia to fałszywy alarm. Nie należy zbytnio zbliżać się do takich zwierząt, dotykać ich i pod żadnym pozorem zabierać ich z lasu. Pozostawianie młodych zwierząt samych, np. zajęcy, saren czy dzików, to nie brak dbałości o potomstwo ze strony rodziców, ale wręcz przeciwnie - objaw troski o ich byt. To wypracowana przez zwierzęta strategia przetrwania: młode zwierzę nie wydziela intensywnego zapachu, więc nie wyczują go drapieżniki, mało się porusza i ma maskujące ubarwienie, co zapewnia mu ochronę. Ciągła obecność dorosłych zwierząt w pobliżu zagraża młodym i ściąga uwagę drapieżników. Matka dyskretnie obserwuje młode, a zbliża się do nich tylko na czas karmienia.

fot. Paweł Fabijański

Zabierając z lasu małą sarnę na oczach jej matki wyrządzamy jej wielką krzywdę. Takie „uratowane" zwierzę w zasadzie nie ma szans na wychowanie wśród ludzi i powrót do naturalnego środowiska.

Zabierając z lasu małą sarnę na oczach jej matki wyrządzamy jej wielką krzywdę

Natrafiłem w lesie na kłusownicze wnyki. Co robić?

Wnyk to narzędzie kłusownicze w kształcie pętli z drutu lub stalowej linki. Umieszczane są na ziemi lub na wysokości głowy zwierzęcia i przyczepione do pniaka drzewa lub specjalnie wbitego palika. Zakładane są z reguły grupowo po kilka, a nawet kilkadziesiąt na przesmykach, którymi porusza się zwierzyna. Stanowią także zagrożenie dla ludzi, szczególnie zimą, gdy maskuje je śnieg. W przypadku ich znalezienia należy niezwłocznie zawiadomić leśników lub policję. Nie należy samodzielnie zdejmować, ani zabierać ze sobą wnyków, ale zapamiętać lub dobrze oznaczyć miejsce ich znalezienia (w naszym kraju nawet posiadanie wnyków jest karalne!). Można ostrożnie zaciągnąć pętlę, aby unieszkodliwić niebezpieczny wnyk do czasu przybycia odpowiednich służb.

Wnyki są groźne nie tylko dla zwierząt, lecz także dla ludzi (fot. P. Fabijański)

Natrafiłem w lesie na agresywne zwierzę. Co robić?

Gdy spotkacie w lesie agresywne zwierzę starajcie się jak najszybciej oddalić na bezpieczną odległość. Zdrowe leśne zwierzęta najczęściej same unikają spotkania z ludźmi, a w lesie musimy unikać tylko tych, które nas się nie boją. Zwierzęta są nieprzewidywalne w czasie godów i wtedy nawet rogacz sarny czy byk jelenia może być agresywny, podobnie jak przysłowiowy ranny odyniec. Podobnie może być, gdy zaskoczymy matkę z młodymi w sytuacji, gdy nie może szybko uciec. Wtedy nawet sympatyczna i płochliwa sarna broniąca swojego koźlęcia potrafi atakować człowieka ostrymi raciczkami. Spotkania z dziwnie zachowującymi się zwierzętami trzeba zgłosić leśnikom.

Gdzie można natrafić na żmije? Jak zabezpieczyć się przed nimi?

Na żmiję zygzakowatą możemy się natknąć przede wszystkim w podmokłych fragmentach lasów, pośród rumowisk skalnych, na wilgotnych łąkach, torfowiskach, obrzeżach bagien i na zrębach. Lubi miejsca dobrze naświetlone. Dlatego możemy spotkać ją np. na środku leśnej ścieżki, gdzie wygrzewając się ma nieco uśpioną czujność. Zaniepokojona naszymi krokami, zazwyczaj szybko znika w pobliskiej kryjówce:  norze, wykrocie bądź w stercie kamieni. Czasami jednak, gdy przezorność i szybkość ją zawiedzie, próbuje odstraszyć potencjalnego napastnika. Zwija swoje ciało, unosi głowę i głośno syczy. Należy wtedy zachować dystans co najmniej jednego metra, nie wykonywać gwałtownych ruchów i nie drażnić jej. Wtedy żmija nas nie zaatakuje, a my możemy spokojnie wycofać się i uniknąć ugryzienia.

Na żmiję zygzakowatą możemy się natknąć przede wszystkim w podmokłych fragmentach lasów, pośród rumowisk skalnych, na wilgotnych łąkach, torfowiskach, obrzeżach bagien i na zrębach (fot. S. Wąsik)

Tam, gdzie spodziewamy się spotkać żmiję, patrzmy uważnie pod nogi i sprawdzajmy miejsce, w którym chcemy usiąść. Bezpiecznie jest mieć wysokie, solidne buty, bo żmija w zasadzie atakuje tylko do wysokości naszej kostki. Poza tym, gdy wędrujemy w ciężkich butach, żmije usłyszą nas z daleka.

Jeśli ukąsiła Cię żmija, nie wysysaj jadu i nie nacinaj miejsca ukąszenia – to tylko może zaszkodzić!

W większości przypadków ukąszenie żmii prowokuje człowiek drażniąc ją lub próbując chwytać. Gady te są od nas dużo bardziej ostrożne i unikają jakiegokolwiek kontaktu z ludźmi. Nigdy bez powodu nie atakują człowieka, a ich ewentualna agresja jest spowodowana wyłącznie strachem czy zaskoczeniem nagłą sytuacją.

Ukąsiła mnie żmija. Co robić?

Oczywiście nie jest to łatwe, ale bardzo ważne w takiej sytuacji jest zachowanie rozsądku i spokoju. Panika i strach u ukąszonego powoduje wzrost tętna i szybsze rozprzestrzenianie się jadu w organizmie. Warto unieruchomić ukąszoną kończynę, aby spowolnić rozchodzenie się trucizny. Niektórzy radzą także założenie opaski uciskowej ponad miejscem ukąszenia, jednak nie jest to konieczne (taka opaska i tak nie może całkowicie tamować dopływu krwi!). Bardzo ważne: nie wysysamy jadu i nie nacinamy miejsca ukąszenia – to tylko może zaszkodzić! Możliwie szybko należy zgłosić się do lekarza, który zapewne poda surowicę w postaci zastrzyku. Warto pamiętać, że choć ukąszenie przez żmiję bardzo rzadko kończy się śmiercią, to jednak jego skutki są nieprzyjemne.

Jak zabezpieczyć się przed kleszczami?

Strach przed kleszczami często zniechęca nas do leśnych spacerów. Ale kleszcze zagrażają nam nie tylko w lesie, równie groźne są dla nas na łące, w ogrodzie, parku lub nad wodą. Czyhają na ofiarę wszędzie tam, gdzie są trawy, paprocie. Lubią też liście leszczyn. Suche bory sosnowe są zatem nawet bezpieczniejsze od miejskiego parku.

Warto jednak zadbać o profilaktykę. Nawet co trzeci kleszcz może przenosić krętki boreliozy. Uchronimy się przed wszelkimi kleszczowymi kłopotami stosując odpowiednie ubranie, czapkę i zabezpieczając się profilaktycznym środkiem chemicznym zakupionym w aptece. Po powrocie ze spaceru w miejscu, gdzie można spodziewać się kleszczy, niezbędna jest kontrola ciała.

fot. Henrik Larsson/Shutterstock.com

Ukąsił mnie kleszcz. Co robić?

Kleszcza należy jak najszybciej usunąć z naszego ciała. Jest to zabieg prosty, bezbolesny i nie wymaga pomocy lekarskiej. Tym bardziej, że obecnie powszechnie dostępne są rozmaite przedmioty ułatwiające usunięcie kleszcza ze skóry. Są to między innymi różnego rodzaju lassa, haczyki czy przyssawki. Możemy go usunąć także zwykłymi szczypczykami. Kleszcza należy uchwycić jak najbliżej skóry, następnie wyciągać go wzdłuż osi wkłucia, lekko obracając. Gdy uda nam się wyciągnąć pajęczaka w całości, rankę należy przemyć środkiem odkażającym, a ręce umyć wodą z mydłem.

Domowe metody polegające na smarowaniu kleszcza różnymi specyfikami nie są polecane. Ułatwiają wprawdzie usunięcie pasożyta, lecz jednocześnie odcinają mu dostęp do powietrza, co zwiększa u niego wydzielanie śliny i wymiocin wstrzykiwanych do krwi człowieka. To z kolei skutkuje zwiększonym ryzykiem zakażenia poważnymi chorobami. Po usunięciu kleszcza ze skóry należy dokładnie sprawdzić, czy nie ma ich w naszym ciele więcej.

Przez 30 dni po ugryzieniu przez kleszcza należy zwracać uwagę na wystąpienie niepokojących objawów: rumienia czy podwyższonej temperatury oraz objawów podobnych do grypy

Przez 30 dni po ugryzieniu należy zwracać uwagę na wystąpienie niepokojących objawów: rumienia czy podwyższonej temperatury oraz objawów podobnych do grypy.  Gdy takie wystąpią, należy jak najszybciej zgłosić się do lekarza.

W moim mieście pojawiły się dzikie zwierzęta. Co robić?

Pojawianie się dzikich zwierząt w mieście zdarza się coraz częściej. Jest to niebezpieczne zarówno dla ludzi, jak i zwierząt. Miła i łagodna na pozór sarenka, osaczona przez ludzi, uciekając w panice potrafi nieźle poturbować człowieka, albo złamać sobie kark uderzając w siatkę ogrodzenia.

Jeśli zwierzę pojawiło się na ogrodzonej posesji i można bezpiecznie otworzyć bramę lub furtkę - spróbujmy to zrobić. Oczywiście zwierzęcia nie powinno się dokarmiać, ani zbytnio się do niego zbliżać. Nie należy także samodzielnie łapać lub obezwładniać zwierzęcia. To bardzo niebezpieczne. Chwytanie zwierzęcia wymaga wiedzy i współpracy różnych służb.

W każdej gminie jest powołany wydział (lub stanowisko) zarządzania kryzysowego urzędu gminy, który ma sprzęt i posiada przygotowaną odpowiednią procedurę. Gdy zauważycie zwierzę w mieście, zgłoście to natychmiast właśnie do urzędu gminy lub na policję. Te służby w razie potrzeby skorzystają z pomocy leśników i myśliwych. Zamknijcie też w domu koty i psy, aby uniknąć ich kontaktu ze zwierzęciem, co niesie za sobą ryzyko chorób.

Potrąciłem samochodem zwierzę. Co robić?

Zgodnie z ustawą o ochronie zwierząt kierowca auta, który potrącił zwierzę, powinien zapewnić mu stosowną pomoc i zawiadomić w razie potrzeby służby weterynaryjne oraz policję. Nie ma potrzeby wzywać leśników, co często się zdarza, bo obowiązek usunięcia zwierzęcia z drogi spoczywa na zarządcy drogi oraz gminie.

Kto pokryje mi szkody spowodowane podczas wypadku z udziałem zwierzęcia?

Kierowca samochodu, który potrącił zwierzę, powinien ustalić jego właściciela. Jeśli jest to zwierzę domowe, którego właścicielem jest rolnik, istnieje możliwość uzyskania odszkodowania z ubezpieczenia OC gospodarstwa rolnego.

Jeśli jest to dzikie zwierzę, żyjące w stanie wolnym, to stanowi własność skarbu państwa, który zgodnie z orzeczeniem Sądu Najwyższego nie odpowiada za takie szkody. Na odszkodowanie możemy liczyć tylko w przypadku gdy mamy odpowiednią polisę AC lub gdy szkoda powstała w związku z polowaniem. Wtedy odpowiedzialność za szkodę ponosi zarządca obwodu łowieckiego, od którego możemy domagać się odszkodowania w oparciu o ustawę prawo łowieckie (art. 46).

Czy mogę swobodnie spacerować po lesie z psem?

Spacer z psem po lesie to wielka przyjemność, ale trzeba pamiętać, że nie wolno psów puszczać luzem (mówi o tym ustawa o lasach oraz art. 166 kodeksu wykroczeń). Wyjątkiem są czynności związane z polowaniem.

Nawet mały, pozornie spokojny pies to drapieżnik, który w genach ma polowanie: pogoń i zabijanie (fot. C. Korkosz)

Ze względu na ochronę zwierząt dziko żyjących możemy więc po lesie spacerować wyłącznie z psem, który prowadzony jest na smyczy. Należy pamiętać, że nawet mały, pozornie spokojny pies to drapieżnik, który w genach ma polowanie: pogoń i zabijanie. Psy w lesie wprowadzają ogromny niepokój i są przyczyną śmierci wielu zwierząt. Należy zatem rygorystycznie przestrzegać tego nakazu nie tylko z obawy przed mandatem, ale przede wszystkim w trosce o przyrodę.

Czy mogę w lesie swobodnie obserwować i fotografować zwierzęta?

Ustawa o ochronie przyrody zakazuje umyślnego płoszenia i niepokojenia zwierząt, chwytania ich i niszczenia  miejsc lęgowych. Można obserwować  zwierzęta, a także fotografować i filmować je z bezpiecznej odległości. Nie można jednak w trakcie fotografowania łamać ustawowych zakazów oraz przeszkadzać zwierzętom w godach, lęgach (np. wyciągając z gniazda jajka lub pisklęta do sfotografowania) oraz normalnym funkcjonowaniu. Wobec coraz powszechniejszego dostępu do aparatów fotograficznych i ogromnego zainteresowania fotografią przyrodniczą te zapisy mają swój sens. Ponadto rozporządzenie ministra środowiska dotyczące gatunków objętych ochroną precyzuje zapisy ustawy i określa dokładnie listę zwierząt, w tym ptaków, dla których wprowadzono zakaz fotografowania i filmowania, jeśli spowodować to może ich niepokojenie lub płoszenie.

W listopadzie 2008 r. zmieniono zapisy ustawy o ochronie przyrody (art. 56), na mocy których można wystąpić z wnioskiem do regionalnego dyrektora ochrony środowiska, a na terenie parku narodowego – do dyrektora parku, o wydanie zgody na fotografowanie chronionych zwierząt.

Zanim sięgniemy po aparat, aby uwiecznić obserwowane zwierzęta i ptaki, powinniśmy bliżej poznać prawo chroniące przyrodę.


Najnowsze aktualności Najnowsze aktualności

Powrót

Zbieranie śmieci pomysłem na życie - czyli słów kilka o pozytywnie zakręconym człowieku

Zbieranie śmieci pomysłem na życie - czyli słów kilka o pozytywnie zakręconym człowieku

Las daje nam wiele korzyści: produkuje tlen, oczyszcza powietrze, jest miejscem uprawiania sportów, obdarowuje nas bogactwem grzybów, jagód, ziół, dostarcza drewna, pomaga nam się odprężyć, jest miejscem życia wielu gatunków roślin i zwierzą, które tak lubimy podziwiać podczas spacerów, reguluje gospodarkę wodną, kształtuje nasz krajobraz. Korzyści jakie czerpiemy z lasu można by wymieniać długo… A co my dajemy lasom od siebie? Chyba naszym najbardziej zauważalnym „darem” są wszechobecne śmieci. Ich widok na leśnej polanie, wzdłuż dróg czy na parkingach leśnych zaczyna być codziennością. Niestety pod pojęciem „śmieci” kryją się nie tylko plastikowe butelki, szkoło czy makulatura. Coraz częściej bowiem znajdujemy w lesie śmieci większego kalibru typu: lodówki, telewizory, stare płytki kuchenne, części samochodowe, opony, bańki z chemikaliami. W tym zakresie pomysłowość ludzka nie zna granic. Niektórzy żartują nawet, że z tych śmieci można by urządzić swoje mieszkanie.

Co kieruje ludźmi wywożącymi śmieci do lasu niejednokrotnie spędza sen z powiek leśnikom. Czy tacy ludzie uważają, że w lesie to wyparuje? Rozłoży się w tempie prędkości światła? Może niektórzy wierzą, że zwierzęta wykorzystają je do meblowania swoich nor? A może po prostu wynieśli takie zachowanie z domu? Pomyślmy tylko jacy byli byśmy oburzeni i zdenerwowani, gdyby sąsiad podrzucił nam swoją starą lodówkę na podwórko. Byłoby to dla nas nie do zaakceptowania. A przecież las jest naszym wspólnym „podwórkiem”. Śmiecąc w nim, śmiecimy sami sobie.

Na szczęście nie wszyscy ludzie dopuszczają się takich karygodnych czynów. Większość z nas wie co to znaczy kosz na śmieci i jak się z niego korzysta. A do lasu idąc na spacer czy grzyby, nie zostawiając po sobie żadnych „pamiątek”.

Trafiają się i takie zakręcone osoby, które zbierają śmieci z lasu dla frajdy. Fakt, że zrobiły coś dobrego daje im dużo radości i satysfakcji. Osoby takie zasługują na szczególną uwagę i podziw, ponieważ zazwyczaj robią to zupełnie bezinteresownie.

Nadleśnictwo Trzebielino ma to szczęście, że na naszych terenach mieszka właśnie taka pozytywnie zakręcona osoba. To Pan Janusz, który prawie codziennie zbiera śmieci z lasów naszego Nadleśnictwa. Nikt go o to nie prosi, nie płaci mu za to. Mało tego, Pan Janusz poświęca na to swój wolny czas, który mógłby przecież spędzić przed telewizorem czy swoim ogrodzie.

Pewnego razu, gdy udało się nam go spotkać w lesie (oczywiście był uzbrojony w worki na śmieci i rękawiczki) zamieniliśmy z nim kilka słów. Pan Janusz opowiedział nam, że zbiera śmieci już od kilku lat. To poniekąd jego sposób na życie; pewien rodzaj sportu – bo w nogę już nie może grać. Nasz rozmówca po wszystkich lasach Nadleśnictwa – nawet tych najbardziej odległych kompleksach - przemieszcza się na swoim starym rowerze, który czasami go zawodzi i zdarza się, że trzeba go pchać poboczem drogi do domu ładnych kilka kilometrów. „Dziennie robię od kilku do nawet 20 kilometrów.  Wczoraj np. zrobiłem 17 km. Zazwyczaj krokomierz pokazuje mi od 15 do 25 tysięcy kroków plus jeszcze to co przejadę na rowerze” – mówi Pan Janusz. Swoją drogą, patrząc na wyniki naszego rozmówcy, możemy uznać zbieranie śmieci za całkiem dobry sport! Coraz popularniejsze są grzybobrania więc może czas zorganizować śmieciobranie.

Nasz bohater zapytany przez nas o to, czy na przestrzeni ostatnich lat śmieci w lesie przybywa odparł, że jest to ciężkie do stwierdzenia, ponieważ zdarza mu się znaleźć takie śmieci, po których widać, że leżą w lesie już od kilku lat, ale są też i takie, które pojawiają się w miejscach niedawno przez niego posprzątanych. Na pewno można stwierdzić, że śmieci jest mnóstwo.

Pan Janusz nie liczył ile kilogramów śmieci już zebrał, ale przypuszczamy, że było by ich już setki kilogramów „W tym sezonie – który Pan Janusz rozpoczął dosłownie kilkanaście dni przed naszą rozmową – zebrałem już 60 worków 120 litrowych. Najwięcej śmieci jest przy drogach, zwłaszcza przy przelotówkach, a jak jeszcze niedaleko jest McDonald to śmieci jest nie do przerobienia. W lesie też najwięcej śmieci jest przy drogach leśnych albo pochowanych gdzieś w świerkach”. Ogromne wrażenie zrobił na nas Pan Janusz tym, że śmieci widział już z odległości kilkudziesieciu metrów, nawet takie najmniejsze papierki, które dla nas w ogóle nie były widoczne. „Śmieci dostrzegam z 30-40 metrów, ale niestety  na tyle hektarów lasu nie jestem w stanie zajrzeć wszędzie, by te śmieci zebrać. Mam tylko nadzieję, że będzie czyściej”.

Pan Janusz zapytany czego jest najwięcej odparł: „Najwięcej jest plastików, butelek po tanim winie, puszek. Opony zdarzają się rzadko. Najdziwniejsze śmieci jakie znalazłem to kineskopy, spojlery, pampersy, nawet bańki z paliwem, płytki ściągnięte ze ścian. Niestety worka z pieniędzmi nie udało mi się jeszcze znaleźć” – śmiech. Wśród śmieci, które znajduje nasz bohater wymienia także odpady kuchenne – ma tu na myśli obierki po warzywach „Ludzie wyrzucają te obierki w zawiązanych reklamówkach. Po co?! Przecież można to wyrzucić luzem i zwierzyna chętnie takie świeże obierki zje. Jak znajduję takie rzeczy to zawartość wysypuje, a reklamówkę zabieram. Bo to plastik”.

Zapytaliśmy także Pana Janusza, czy jest w stanie określić, kiedy śmieci jest najwięcej – czy jest to okres wakacji a może grzybobrania? „Ciężko powiedzieć. Najlepiej śmieci widać wczesną wiosną – to najlepszy okres na sprzątanie. Latem, kiedy trawa urośnie śmieci już tak dobrze nie widać”. W takim razie, wracając do naszego pomysłu śmieciobrania, najlepiej było by organizować takie akcje wiosną. Ciekawe, czy na takie zwody byli by chętni. Kto wie, może kiedyś spróbujemy i Nadleśnictwo Trzebielino będzie poniekąd sławne ze względu na swój pionierski pomysł.

Postanowiliśmy zapytać także, czy według naszego bohatera rozmowy, jest coś co skłoni ludzi by nie wywozili śmieci do lasu? „Nie. Taka już nasza mentalność. Nawet, gdy niedaleko stoi śmietnik, to i tak w koszu jest śmieci mało, a wokół niego pełno”.

Prace Pana Janusza można porównać do prac syzyfowych. Dzisiaj Pan Janusz posprząta a jutro śmieci są z powrotem. Czy to Pana nie zniechęca? Ile można robić w kółko to samo nie widząc efektów? „Zniechęca. Chciałbym mieć taką satysfakcję, że jak już podniosę te śmieci, to będzie już czysto. Ale niestety tak nie jest. Jeżeli widzę śmieci, to choćbym nie chciał to i tak podniosę. Po prostu nie mogę przejść obojętnie”.

Zapytaliśmy również naszego rozmówcę, o to czy złapał kiedyś kogoś na gorącym uczynku – jak podrzucał śmieci do lasu. „Nikogo nie złapałem na gorącym uczynku. Myślę, że ze względu na porę, w której zbieram śmieci – koło południa. Ludzie zazwyczaj wtedy siedzą w pracy. A śmieci pewnie wywożą popołudniu. Czasami kiedy ktoś mnie widzi z tymi workami pełnymi śmieci, to aż mi trochę głupio, bo nie wiem czy ten ktoś sobie nie pomyśli, że to ja te śmieci wyrzucam."

Bardzo się w to wciągnąłem. Mam nadzieję, że takich zakręconych ludzi będzie jak najwięcej. Jakby mnie ktoś kiedyś zapytał po co to robię, powodów miał bym dużo. Wystarczy, że kawałek się przejdę, coś zobaczę i już mam nową wersję”. A jak brzmi wersja na tą chwilę? „Idąc torem religijnym „Ziemie czynić dostępną”. Jeżeli tak będziemy dalej działać, to sami wykończymy tą planetę”.

Pan Janusz to taki dobry duch trzebielińskich lasów. Życzymy sobie, żeby takich ludzi było jak najwięcej. Mamy nadzieję, że po przeczytaniu tego krótkiego wywiadu wiele osób weźmie sobie do serca pracę i starania Pana Janusza. Róbmy tak, żeby nasz bohater miał coraz mniej śmieci do zbierania i w końcu czerpał pełnię satysfakcji, że jego praca nie idzie na marne.

Nie dość, że takich „małych wysypisk” z którymi na co dzień walczą leśniczowie i Pan Janusz jest całe mnóstwo, to jeszcze gdyby tego było mało, całkiem niedawno w naszych lasach miały miejsce dwa przypadki wywiezienia ogromnych hałd śmieci. Pierwszym przypadkiem były śmieci znalezione w czerwcu ubiegłego roku w leśnictwie Role. Sprawca wyrzucił całkiem pokaźną ilość części wyposażenia samochodowego: karoseria, części samochodowe, opony, tapicerka samochodowa itp. do dołu po sadzonkach. Sprawca na szczęście został ustalony. Złożony również został wniosek do sądu rejonowego w Miastku o ukaranie sprawcy – sprawa w toku. W drugim przypadku, śmieci zostały podrzucone w leśnictwie Zielin. Były to odpady tego samego typu jak w pierwszym przypadku, jednak tym razem zapakowane były one w kilka worków typu big-bag. Aktualnie trwa ustalanie sprawcy.

Pamiętajmy, że las jest naszym wspólnym dobrem. Dbajmy o niego tak, jak potrafimy najlepiej. A śmieci zostawiajmy w koszach, a nie w krzakach! 

 

Dorota  Witka-Jeżewska